- autor: pancerny75, 2010-12-01 15:32
-
Korona jesienią szła przez ligę wężykiem. Chwile przyjemne przeplatała zadziwiającą bezsilnością.
Cieszy postawa tego zespołu w meczach wyjazdowych. Piaskowianie w minionym półroczu, grając w gościach, jako jedyny zespół w lidze, nie zaznali smaku porażki. Inaczej wyglądała sytuacja w pojedynkach rozgrywanych na boisku przy ul. Dworcowej. W domowych meczach piłkarze Michalskiego nie spełnili pokładanych nadziei. Tymczasem nie wiadomo jaki kształt będzie miała drużyna w przyszłym roku.
Jesienne rozgrywki piaskowianie zakończyli na siódmym miejscu. – Generalnie to była udana runda. Jesteśmy najwyżej sklasyfikowanym zespołem piłkarskim w naszym powiecie. Jednak jeśli z bliska popatrzymy na ostatnie miesiące, to pojawia się niedosyt. Moim zdaniem mimo wszystko jesteśmy zbyt nisko w tabeli. Oczywiście powodem są słabe wyniki na własnym boisku. To jest główna przyczyna tego, że jesteśmy w środku ligowej tabeli. Jeśli wszystko będzie dobrze, to musimy się postarać, aby ta sytuacja się zmieniła. Chciałbym, aby wiosną nasze boisko było w końcu naszym sprzymierzeńcem – tłumaczy trener Michalski.
Bilans daleki od oczekiwań
W obecnym sezonie pojawiła się rażąca dysproporcja między tym, co Korona prezentowała w meczach u siebie, a tych rozgrywanych na obcym terenie. 2-3-3 - to jesienny bilans Korony na własnym obiekcie. Kibice czwartoligowca z Piasków, którzy w ostatnich miesiącach przychodzili na obiekt przy ul. Dworcowej, zazwyczaj nie mieli tęgich min. Piaskowianie wydłużając serię spotkań bez triumfu w końcu sami wpędzili się w kompleks własnego boiska. – Sami zapracowaliśmy na to, że została nam przyklejona taka łatka. Trudno to wytłumaczyć. Uważam, że taki stan rzeczy nie wynikał z braku umiejętności. Wydaje mi się, że to siedziało w naszych głowach – twierdzi szkoleniowiec.
Szczęściu trzeba pomagać
W sporcie – jak w życiu – łut szczęścia jest bardzo ważny i czasami jedna piłka, jeden moment, jedna pozornie błaha decyzja może zaważyć na końcowym rezultacie. Tak było w kilku meczach, w którym piaskowianom fortuna wyraźnie nie sprzyjała. Warto przypomnieć pojedynki z Płomykiem Koźminiec (2:3) oraz Spartą Miejska Górka (1:1). Zdaniem trenera obydwa ligowe spotkania pozostawiły największy niedosyt. – Graliśmy w tych meczach ofensywnie, mieliśmy przewagę w polu, jednak nie potrafiliśmy swoich okazji zamienić na gole – przypomina opiekun.
Ze skutecznością na bakier
W Koronie wyraźnie brakuje „armat”. Adrian Świątkowski zdobył jesienią w lidze cztery bramki. To słaby wynik. Jedno trafienie więcej zapisał na swoim koncie Robert Norkiewicz, który na razie jest najlepszym strzelcem zespołu. W Piaskach ewidentnie brakuje rasowego snajpera. – Oprócz tego duże rezerwy tkwią na bokach pomocy. Dlatego uważam, że właśnie pod tym kątem powinniśmy szukać wzmocnień – zaznacza trener Michalski. Dużo dobrego można powiedzieć natomiast o defensywie piaskowian. Jesienią Korona straciła 18 goli w 16 ligowych spotkaniach. To bilans, który plasuje Koronę z ścisłej ligowej czołówce (4 m-sce), biorąc pod uwagę tylko liczbę straconych bramek. – Zgadzam się z tym, że obrona spisywała się solidnie. To była najbardziej doświadczona formacja, która zazwyczaj wywiązywała się ze swoich zadań – ocenia szkoleniowiec.
Królowie remisów
Jesienią piłkarze Michalskiego tylko trzy razy schodzili z boiska pokonani. W meczach Korony padło natomiast najwięcej remisów. Piaskowianie aż siedmiokrotnie dzielili się z rywalami punktami. Dokładnie ten sam problem pojawił się już w poprzednim sezonie. – To jest nasza zmora. Przypomnę chociażby nasze pojedynki z Ostrzeszowem, Miejską Górką, czy Koźminem. Tak naprawdę po tych meczach powinniśmy być bogatsi o sześć punktów, a to dałoby nam dzisiaj pozycję wicelidera – przypomina trener Michalski.
W derbach emocji nie brakowało
W ostatnich miesiącach nie brakowało jednak spotkań, w których Korona potrafiła pokazać charakter. Z bardzo dobrej strony piaskowianie pokazali się w Pleszewie, pewnie pokonując tamtejszą Stal 3:1. Takim samym wynikiem zakończyły się czwartoligowe derby powiatu gostyńskiego. – Tak naprawdę mecze z Dąbroczanką, to inna bajka. Przed pierwszym gwizdkiem nikogo nie trzeba mobilizować. Także tym razem było na boisku dużo emocji i walki. Zagraliśmy bardzo ambitnie - opowiada opiekun.
Deja vu
Teraz jednak klub z ul. Dworcowej stoi na rozdrożu. Podobne wydarzenia miały miejsce przed startem sezonu 2008/2009. Dwa i pół roku temu zespół prowadzony wówczas przez Zbigniewa Kordusa również znalazł się w patowej sytuacji. Obecnie Korona kolejny raz przeżywa trudne chwile. Powód ten sam. Możliwość odejścia z klubu Grzegorza Ludwiczaka. – Na chwile obecną prezes jest na „nie”. Obu stronom czyli panu Ludwiczakowi oraz gminnym władzom nie do końca jest po drodze. Niestety w związku z tym pojawił się problem, bowiem prezes planuje zakończyć współpracę z klubem – zakończył trener Michalski.
Red . sportowy
Łukasz Eisop
Życie Gostynia